Minimalizm w życiu – moda czy pomysł na lepszą codzienność?

minimalizm w życiu

W obliczu wszechobecnego konsumpcjonizmu, gdy każdy skrawek życia wydaje się zapełniony do granic możliwości, pojawił się nurt wydający się antidotum na współczesny przesyt. To minimalizm, który nie jest tylko chwilową modą, lecz sposobem na odnalezienie równowagi i spokoju. Zasady minimalizmu wcale nie są takie trudne do wprowadzenia. Jak mieć mniej rzeczy?

Czy nie warto czasem zrobić przeglądu swojego otoczenia – zacząć od mieszkania, a skończyć na relacjach? Może warto pozbyć się tego, co zbędne, co nas ogranicza i co zabiera nam przestrzeń fizyczną i mentalną. Minimalizm to nie tyle odmawianie sobie wszystkiego, to raczej wybieranie tego, co naprawdę ważne. Ale jak powiedzieć „nie” kolejnej atrakcyjnej ofercie, która wydaje się nie do odrzucenia? Poznajcie Kasię. To ona przeprowadzi Was przez minimalistyczny labirynt.

Wnętrze domu w duchu minimalizmu

Minimalizm jako filozofia życia zachęca do posiadania mniej rzeczy, co przekłada się na większą jasność umysłu i uporządkowanie przestrzeni wokół nas. Przyjęcie minimalizmu do swojego życia zaczyna się od gruntownego porządku i pozbycia się niepotrzebnych przedmiotów w celu skupienia się na tym, co naprawdę ważne. Przez redukcję nadmiaru rzeczy minimaliści starają się pielęgnować relacje i cenić wolny czas i znajdują w tym prawdziwe poczucie bezpieczeństwa i szczęścia. Minimalistyczny styl życia nie oznacza rezygnacji ze wszystkiego, lecz wybieranie przedmiotów świadomie. W ten sposób minimalizm pozwala żyć w bardziej zorganizowany sposób, promujący jakość nad ilość w każdym aspekcie życia.

Kiedy przestrzeń wokół nas jest przeładowana, trudno skupić się na tym, co istotne. W moim przypadku, po przeprowadzce, zrozumiałam, że mniej znaczy więcej. Zamiast gromadzić, postanowiłam zrobić porządek. Zaczęłam od domu, który jest niewielki, ale przytulny. Zrezygnowałam z planów rozbudowy, zamiast tego postawiłam na funkcjonalność. W moim domu nie ma miejsca na zbędne przedmioty, które tylko zajmują przestrzeń i nie dodają wartości do mojego życia. Zamiast marzyć o dodatkowym pokoju na strychu, zdecydowałam, że mój laptop i kilka niezbędnych rzeczy w zupełności wystarczą do pracy. Minimalizm w domu to nie tylko mniej mebli, ale też mniej rzeczy, które nie mają dla nas wartości.

Książki – co z nimi zrobić?

Stojąc przed przepełnioną biblioteczką, zastanówmy się, czy te wszystkie książki są nam potrzebne. Czy nie lepiej byłoby je przekazać dalej, komuś, kto mógłby z nich skorzystać? Jednak kiedy w ręce wpadają mi stare wydania przygód Tomka Sawyera czy Ani z Zielonego Wzgórza, czuję sentyment. To książki, które kształtowały moje młodzieńcze wyobrażenia, pełne notatek i wspomnień. Nie potrafię się z nimi rozstać, bo przypominają mi o ważnych lekcjach życia. Tak myślicie? Niejeden podchodzi do tego podobnie.

Może z innymi przedmiotami, które gromadzę na półkach i w szufladach, pójdzie mi łatwiej. Czas pokaże, czy uda mi się uprościć życie, trzymając się zasady, że mniej znaczy więcej. Uwierzcie: minimalistyczne życie ma swoje plusy.

Domowe archiwum pamięci

Czasami przedmioty, które gromadzimy wokół siebie, mogą wydawać się niczym więcej niż zwykłymi bibelotami. Jednak dla wielu z nas te drobne rzeczy to kapsuły czasu, przechowujące wspomnienia i emocje. Aby wprowadzić minimalizm, warto zacząć od czynności, jaką jest liczenie przedmiotów i pozbycie się zbędnych rzeczy. To jest jedną z podstawowych zasad minimalistycznego życia. Aby żyć minimalistycznie, zredukujmy liczbę zbędnych przedmiotów z różnych obszarów życia, co pozwoli zyskać więcej przestrzeni i klarowności w funkcjonowaniu na co dzień.

Popielniczka w kształcie muszli, choć wydaje się niepotrzebna w domu, w którym nikt nie pali, przypomina o rodzicach i ich obecności. Podobnie jest z fajką pradziadka, która zdawała się przynosić mu szczęście, czy z flakonikiem będącym pamiątką z podróży. Każdy z tych przedmiotów, nawet mała szkatułka z kamieniami, to fragment historii, który przetrwał próbę czasu i zasługuje na to, by pozostać na półce, nawet jeśli wymaga to odrobiny wysiłku w postaci regularnego odkurzania.

minimalizm a pamięć

Z kolei zeszyty, które mogą wydawać się tylko starą papeterią, są nieocenionym źródłem wiedzy i inspiracji. To one pomogły mi napisać książkę, więc jak mogłabym się ich pozbyć? Z drugiej strony, stare gazety czy nieaktualne dokumenty, które nie mają już żadnej wartości, mogą bez żalu opuścić nasze domowe archiwa. W ten sposób, zyskujemy więcej przestrzeni dla tych prawdziwych skarbów, które noszą w sobie historie i budzą pozytywne emocje. Pamiętajmy, że każdy przedmiot, który ma dla nas znaczenie, jest jak wehikuł czasu, a jego brak pozostawia pustkę, która nie jest w stanie zaoferować nam niczego wartościowego.

Porządki w garderobie

Tutaj emocje nie mają już tak dużego wpływu na nasze decyzje. Naucz się, jak efektywnie sortować ubrania, korzystając z worków oznaczonych etykietami. Pierwsza zasada jest prosta: jeśli przez rok nie założyłeś/-aś danego ubrania, to prawdopodobnie już nigdy tego nie zrobisz. Czas więc pożegnać się z niepotrzebnymi ciuchami.

Ale co z tą sukienką, którą tak bardzo lubię, a która teraz jest za ciasna? Czy będzie mnie motywować do schudnięcia? Wewnętrzny głos rozsądku podpowiada, że to tylko wymówka, by dalej trzymać niepotrzebne rzeczy.

A co z ubraniami, które już się sprały i nie nadają się na wyjście? Czy stare dresy, które są tak wygodne, powinny od razu wylądować w koszu? Nie tak szybko. W końcu są chwile, kiedy potrzebujemy czegoś wygodnego do pracy w ogrodzie albo remontu. Te ubrania zostaną ze mną jako „domowe”, gotowe do służby w mniej oficjalnych sytuacjach.

Wielkie porządki i sentymentalne rozstania

Dwie sukienki, które kupiłam w okazyjnej cenie, przekażę dalej. Czuję, że ktoś inny może się z nich ucieszyć. Wszystko wkładam do worka PCK. Razem z ubraniami córki. W trakcie porządków natknęłam się na moją starą sukienkę ze studniówki, która przypomniała mi o dawnych czasach. Podobnie jak sukienki ciążowe, które przechowywałam przez dwadzieścia lat. To też trafi do worka.

Wzruszenie i nostalgia towarzyszą mi, gdy rozstaję się z tymi pamiątkami. Ale cóż – takie jest życie. Nie można tkwić w przeszłości. Staram się więc skupić na tym, co tu i teraz, choć zegar nieubłaganie przypomina mi, że na porządki poświęciłam już dwie godziny. Na osłodę znajduję przedmioty, których nie cierpię, i bez żalu się ich pozbywam. To kolejny krok do przodu.

Przeszłość w kuchennych szafkach

W moim domu znajduje się kredens z lat siedemdziesiątych, który skrywa prawdziwe skarby. Przynajmniej według mnie. Młynki do kawy, otwieracze, a nawet filiżanki z PRL-u. Oto kamieniem milowym okazuje się kamienna miseczka, której szukałam przed świętami. A zapasowy otwieracz uratował sytuację, gdy nowy nagle zniknął.

Zastanawiam się, dlaczego podejmuję wysiłek porządkowania. Odpowiedź jest prosta: chcę wolności, czasu i przestrzeni życiowej. Chcę mieć kontrolę nad własnym życiem. Na razie jednak czasu ubywa, a przestrzeni nie przybywa.

porządkowanie

Wnioski są smutne: mam za dużo rzeczy i trudno mi się ich pozbyć. Stosuję metodę, w której pytam siebie o celowość każdego z przedmiotów. Czy jest mi naprawdę potrzebny? Laptop, torebka, telefon, okulary, krzesło i biurko – czy tego wszystkiego na pewno potrzebuję? Z biurka mogłabym usunąć flakon z kwiatami i zdjęcia rodziny, ale tego nie zrobię. Potrzebuję widoku bliskich i piękna kwiatów. Nie mogę w końcu wywrócić swojego życia do góry nogami.

Powoli powracam do ulubionego ćwiczenia: sprzątania krok po kroku. Przedpokój, kuchnia, biuro i sypialnia: idę przez to jak burza. Wiem, że mniej znaczy więcej, a ładniej oznacza przyjemniej. To działa.

Mam dla Was radę: zastanówcie się, czego naprawdę potrzebujecie, ale nie pozwólcie, by minimalizm stał się dla Was nowym utrapieniem.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *