Współczesne podejście do rozwoju osobistego promowane przez pop-psychologię często koncentruje się na idei miłości do siebie i skupiania uwagi na własnych potrzebach. Nurt ten bywa również określany jako pseudocoaching i budzi liczne kontrowersje. Istnieje bowiem obawa, że takie podejście nieświadomie sprzyja rozwijaniu postaw narcystycznych oraz promowaniu egoizmu – w dłuższej perspektywie szkodliwego dla człowieka i jego relacji z innymi. Czym dokładnie jest pop-psychologia, jakie wywołuje konsekwencje i jak rozpoznać wszechobecne mity psychologiczne?
Czym jest i skąd wzięła się pop-psychologia?
W ostatnich latach pop-psychologia zdobywa coraz większą popularność poprzez obiecywanie prostych i szybkich rozwiązań na skomplikowane problemy emocjonalne. Kolorowe poradniki, motywacyjne mowy i media społecznościowe pełne inspirujących cytatów – wszystko to sprawia, że pop-psychologia staje się łatwo dostępna i kusząca. Jednak, czy zastanawialiście się, jakie mogą być konsekwencje zbyt powierzchownego podejścia do psychologii?
Pop-psychologia odnosi się do uproszczonych, powszechnie dostępnych teorii i technik psychologicznych, które są promowane w mediach masowych. Zwykle prezentowane są one w formie książek, artykułów, programów telewizyjnych i postów w mediach społecznościowych. Ich celem jest dotarcie do szerokiego grona odbiorców, oferując im łatwe do zrozumienia i szybko działające porady.
Geneza pop-psychologii sięga lat 60. XX wieku, kiedy psychologia zaczęła wychodzić poza mury akademii i laboratorium, trafiając do domów zwykłych ludzi. Wtedy pojawiły się pierwsze poradniki samopomocy. Najczęściej obiecywały szybkie i skuteczne rozwiązania problemów emocjonalnych. Przykład stanowi książka „Ucieczka od wolności” Ericha Fromma – jako pierwsza powiązała powojenne zainteresowanie religiami Wschodu i ćwiczeniem jogi z ludzką potrzebą indywidualnej wolności. Z biegiem lat, wraz z rozwojem mediów, pop-psychologia ewoluowała. Stała się jeszcze powszechniejsze i łatwiej dostępna, praktycznie dla każdego.
Jedną z głównych przyczyn popularności pop-psychologii jest właśnie jej przystępność. Ludzie szukają prostych odpowiedzi na skomplikowane pytania, a pop-psychologia oferuje takie odpowiedzi. Niektóre techniki i teorie z pozoru bywają pomocne, ale często też okazują się uproszczone do tego stopnia, że tracą swoją naukową wartość i prowadzą do błędnych wniosków.
Pop-psychologia przybiera dziś różne formy. Występuje przede wszystkim w postaci:
- książek z instrukcjami samopomocy,
- szokujących mitów psychologicznych,
- atrakcyjnych porad udzielanych w Internecie, telewizji i prasie,
- niezweryfikowanych metod psychologicznych,
- niepotwierdzonych legend wzbudzających zainteresowanie.
Syndrom „popcorn brain” szkodzi nam wszystkim. Jak smartfony osłabiają naszą koncentrację?
Szczególnie intensywnie pop-psychologia kwitnie w sieci. Niektórzy popularyzatorzy psychologii nawet nie zdają sobie sprawy, że rozpowszechniają niesprawdzone lub wręcz szkodliwe informacje. Choć powoli zmienia się to na lepsze, bo swoje profile prowadzą również osoby wykształcone w dziedzinie psychologii, to zbyt wielu ludzi z rzeszą wiernych obserwatorów nie posiada odpowiednich kwalifikacji. Nieprawdziwe informacje, uproszczenia czy wręcz mity psychologiczne zyskują uznanie i tworzą wrażenie wiarygodnego źródła wiedzy. Naukowcy nie są w stanie efektywnie przeciwdziałać temu zjawisku. Przeciętnemu Kowalskiemu coraz trudniej odróżnić faktyczną wiedzę psychologiczną od pseudonaukowych teorii wyssanych z palca.
Pop-psychologia w mediach społecznościowych
Algorytmy platform społecznościowych dostosowują treści do indywidualnych preferencji użytkowników. System ma bezpośredni wpływ na czas, jaki spędzamy na przeglądaniu tych internetowych mediów. Zmiana algorytmu z chronologicznego na zaawansowany, oparty na analizie zachowań i zainteresowań, pozwoliła twórcom social mediów podświadomie zwiększyć zaangażowanie, co przekłada się na korzyści dla reklamodawców. Wykorzystanie danych demograficznych, lokalizacyjnych oraz informacji o aktywności pomaga im dostarczać spersonalizowane treści, utrzymujące naszą uwagę.
Zastosowanie wspomnianych algorytmów w analizie danych behawioralnych i językowych umożliwia identyfikację problemów zdrowotnych, w tym tych związanych ze zdrowiem psychicznym. Program dopasowuje treści na tablicy Instagrama czy Facebooka, żeby podać na tacy kuszące rozwiązania na towarzyszące nam – wg danych – problemy: samotność czy lęk. Jednak nie mamy pewności, że te informacje są rzetelne. Poza tym w mediach społecznościowych psychologiczny żargon często wykorzystuje się w celach komercyjnych. Ważne terminy bywają nadużywane, przez co sugerują fałszywe przekonanie o prostych sposobach na dolegliwości zdrowotne.
Musimy mieć świadomość, że informacje znalezione w Internecie czasem zawierają nieprecyzyjne lub fałszywe informacje i nie zawsze da się łatwo zweryfikować ich źródło. Radzenie sobie z życiowymi przeszkodami wymaga zaangażowania i odpowiedniej wiedzy. A tę posiadają jedynie specjaliści wykształceni w dziedzinie psychologii. Jeśli już korzystamy z porad publikowanych w mediach społecznościowych, upewnijmy się, że ich autorzy to prawdziwi eksperci.
Czy 50 lat to już starość? Nie!
Miłość do samego siebie – czy na pewno wyzwala?
Miłość własna określana z angielskiego terminem self-love odnosi się do dbałości o własny dobrostan i szczęście. Pop-psychologia bardzo często ją głosi. Koncepcja wydaje się współczesnym zjawiskiem, ale ma korzenie w filozofii starożytnej. Już Arystoteles czy św. Tomasz z Akwinu poruszali tematykę troski o siebie. W dobie mediów społecznościowych treści promujące self-love zdobywają ogromną popularność. Profile zajmujące się promocją zdrowych postaw i psychoedukacją często publikują grafiki z hasłami zachęcającymi do stawiania własnych potrzeb na pierwszym miejscu.
Teoria mówi, że miłość własna nie oznacza tego samego, co z egoizm i powinna prowadzić do zdrowego rozwoju osobistego. Jednak w praktyce nieustanne podkreślanie znaczenia własnych potrzeb komplikuje inne aspekty życia. Popularyzatorzy pop-psychologii nierzadko pomijają znaczenie relacji międzyludzkich lub wspominają o nich, ale bagatelizują.
Zjawisko self-love pozornie stanowi drogę do osobistego szczęścia, ale w rzeczywistości prowadzi do błędnych ścieżek. Zdarza się, że materiały promujące self-love mylą miłość do siebie z narcyzmem. A przecież to myślenie o sobie w sposób przesadzony, któremu towarzyszy oczekiwanie specjalnego traktowania. Taka postawa nie ma nic wspólnego ze długotrwałym szczęściem, bo wpływa negatywnie na otoczenie. Wywołuje konflikty w relacjach z innymi, co działa destrukcyjnie na poczucie. Nawet praktyki mindfulness, z założenia wspierające osiąganie równowagi i skupienia na teraźniejszości, niekiedy przyczyniają się do pogłębiania postaw narcystycznych.
W Polsce wciąż silne są stereotypy dotyczące ciężkiej pracy i poświęcenia, dlatego przypominanie o znaczeniu self-love ma swoje uzasadnienie. Tyle że pop-psychologiczne hasła zachęcające do myślenia wyłącznie o sobie – stosowane nierozważnie – mogą prowadzić do nieoczekiwanych konsekwencji. Prawdziwe szczęście odnajdziemy w harmonii między dbaniem o siebie a troską o innych.
Nie zawsze możesz być, kim chcesz
Fenomen tzw. patocoachingu wywołuje mieszane uczucia i kontrowersje. Obiecywanie złotych gór pięknymi hasłami dobrze się sprzedaje. Niestety puste frazesy nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Jednak nie brakuje coachów i samozwańczych „trenerów życia”, którzy chętnie je głoszą.
Jednak pomimo sceptycyzmu patocoaching wzbudza również poważniejsze dyskusje wśród naukowców. Głównie w zakresie wpływu takiego „nauczania” na ludzi. Specjaliści wyrażają obawy, że nieustanne wmawianie ludziom, iż mogą osiągnąć wszystko, frustruje i rozczarowuje, zwłaszcza gdy cele wydają się nieosiągalne. Efekt? Liczne szkody emocjonalne, zamiast korzyści. Nieustanne zachęcanie do niezależnego odkrywania i realizowania własnego „ja” ma swoje ciemne strony.
Powszechne mity promowane przez pop-psychologię
Założenie, że jedynie 7% znaczenia przekazu komunikacyjnego stanowią słowa, a pozostała część to ton głosu i mowa ciała, to szeroko rozpowszechnionym przekonanie – fałszywe przekonanie. Pogląd ten nie znajduje potwierdzenia w rzetelnych badaniach naukowych. Pochodzi on z eksperymentu przeprowadzonego w latach 60. XX wieku przez Alberta Mehrabiana, który badał wpływ niewerbalnych sygnałów na odbiór komunikatu. Wyniki te dotyczyły bardzo specyficznych warunków komunikacyjnych i nie należy ich uogólniać i łączyć ze wszystkimi formami interakcji. W rzeczywistości znaczenie słów jest znacznie większe, zwłaszcza w kontekście przekazów o wysokim stopniu skomplikowania.
W zakresie uczenia się i przyswajania wiedzy istnieje przekonanie o istnieniu różnych stylów zdobywania wiedzy, związanych z dominacją określonych zmysłów. Teoria ta, choć niezwykle popularna, nie znajduje potwierdzenia w solidnych badaniach naukowych. Sugeruje ona, że jedni ludzie uczą się najlepiej poprzez obserwację (wzrokowcy), drudzy poprzez słuchanie (słuchowcy), a jeszcze inni poprzez dotyk i ruch (czuciowcy i kinestetycy). W praktyce efektywne uczenie się zależy od wielu czynników, a zróżnicowanie bodźców sensorycznych daje korzyści wszystkim, niezależnie od rzekomych preferencji.
Podobnie mit o dominacji prawej lub lewej półkuli mózgowej w zależności od typu wykonywanej działalności stanowi jedynie uproszczenie. Fakt, różne obszary mózgu specjalizują się w różnych funkcjach, ale współpraca obu półkul jest niezbędna dla pełnego i efektywnego przetwarzania informacji. Teoria ta bywa wykorzystywana przez pop-psychologię jako wyjaśnienie różnic w indywidualnych zdolnościach, tyle że nie odzwierciedla złożoności funkcjonowania mózgu.
Inne mity pop-psychologii ciekawie omówiono w poniższym filmie:
Bezrefleksyjne rozpowszechnianie pop-psychologicznych mitów prowadzi do nieporozumień i błędnych przekonań na temat procesów uczenia się i komunikacji międzyludzkiej. To z kolei skutkuje nieefektywnymi metodami nauczania i nieadekwatnymi oczekiwaniami wobec zdolności innych osób. Każdy człowiek jest zdolny do nauki i rozwoju życiowego, a klucz do sukcesu to dostosowanie metod edukacyjnych do indywidualnych potrzeb i możliwości, a nie opieranie się na niepotwierdzonych teoriach.