Pop-psychologia: niebezpieczny trend XXI wieku

Czym jest pop-psychologia? Na zdjęciu dojrzała kobieta z uśmiechem na twarzy.

Współczesne podejście do rozwoju osobistego promowane przez pop-psychologię często koncentruje się na idei miłości do siebie i skupiania uwagi na własnych potrzebach. Nurt ten bywa również określany jako pseudocoaching i budzi liczne kontrowersje. Istnieje bowiem obawa, że takie podejście nieświadomie sprzyja rozwijaniu postaw narcystycznych oraz promowaniu egoizmu – w dłuższej perspektywie szkodliwego dla człowieka i jego relacji z innymi. Czym dokładnie jest pop-psychologia, jakie wywołuje konsekwencje i jak rozpoznać wszechobecne mity psychologiczne?

Czym jest i skąd wzięła się pop-psychologia?

W ostatnich latach pop-psychologia zdobywa coraz większą popularność poprzez obiecywanie prostych i szybkich rozwiązań na skomplikowane problemy emocjonalne. Kolorowe poradniki, motywacyjne mowy i media społecznościowe pełne inspirujących cytatów – wszystko to sprawia, że pop-psychologia staje się łatwo dostępna i kusząca. Jednak, czy zastanawialiście się, jakie mogą być konsekwencje zbyt powierzchownego podejścia do psychologii?

Świat, który bazując na osiągnięciach nauki szedł ku lepszemu, zaczyna nagle uciekać w różnych kierunkach. Nakłada się jeszcze na to new age, który w postmodernizmie kwitnie. Zaczynamy mówić głupoty i żądamy szacunku dla tych głupot.

Dr Tomasz Witkowski, badacz psychologii społecznej, wywiad dla holistic.news

Pop-psychologia odnosi się do uproszczonych, powszechnie dostępnych teorii i technik psychologicznych, które są promowane w mediach masowych. Zwykle prezentowane są one w formie książek, artykułów, programów telewizyjnych i postów w mediach społecznościowych. Ich celem jest dotarcie do szerokiego grona odbiorców, oferując im łatwe do zrozumienia i szybko działające porady.

Geneza pop-psychologii sięga lat 60. XX wieku, kiedy psychologia zaczęła wychodzić poza mury akademii i laboratorium, trafiając do domów zwykłych ludzi. Wtedy pojawiły się pierwsze poradniki samopomocy. Najczęściej obiecywały szybkie i skuteczne rozwiązania problemów emocjonalnych. Przykład stanowi książka „Ucieczka od wolności” Ericha Fromma – jako pierwsza powiązała powojenne zainteresowanie religiami Wschodu i ćwiczeniem jogi z ludzką potrzebą indywidualnej wolności. Z biegiem lat, wraz z rozwojem mediów, pop-psychologia ewoluowała. Stała się jeszcze powszechniejsze i łatwiej dostępna, praktycznie dla każdego.

Pop-psychologia jest wszechobecna w Internecie. Na zdjęciu mężczyzna szuka psychologicznych rad w sieci na laptopie.
Pop-psychologia jest wszechobecna w Internecie

Jedną z głównych przyczyn popularności pop-psychologii jest właśnie jej przystępność. Ludzie szukają prostych odpowiedzi na skomplikowane pytania, a pop-psychologia oferuje takie odpowiedzi. Niektóre techniki i teorie z pozoru bywają pomocne, ale często też okazują się uproszczone do tego stopnia, że tracą swoją naukową wartość i prowadzą do błędnych wniosków.

Pop-psychologia przybiera dziś różne formy. Występuje przede wszystkim w postaci:

  • książek z instrukcjami samopomocy,
  • szokujących mitów psychologicznych,
  • atrakcyjnych porad udzielanych w Internecie, telewizji i prasie,
  • niezweryfikowanych metod psychologicznych,
  • niepotwierdzonych legend wzbudzających zainteresowanie.
Warto przeczytać:

Szczególnie intensywnie pop-psychologia kwitnie w sieci. Niektórzy popularyzatorzy psychologii nawet nie zdają sobie sprawy, że rozpowszechniają niesprawdzone lub wręcz szkodliwe informacje. Choć powoli zmienia się to na lepsze, bo swoje profile prowadzą również osoby wykształcone w dziedzinie psychologii, to zbyt wielu ludzi z rzeszą wiernych obserwatorów nie posiada odpowiednich kwalifikacji. Nieprawdziwe informacje, uproszczenia czy wręcz mity psychologiczne zyskują uznanie i tworzą wrażenie wiarygodnego źródła wiedzy. Naukowcy nie są w stanie efektywnie przeciwdziałać temu zjawisku. Przeciętnemu Kowalskiemu coraz trudniej odróżnić faktyczną wiedzę psychologiczną od pseudonaukowych teorii wyssanych z palca.

Pop-psychologia w mediach społecznościowych

Algorytmy platform społecznościowych dostosowują treści do indywidualnych preferencji użytkowników. System ma bezpośredni wpływ na czas, jaki spędzamy na przeglądaniu tych internetowych mediów. Zmiana algorytmu z chronologicznego na zaawansowany, oparty na analizie zachowań i zainteresowań, pozwoliła twórcom social mediów podświadomie zwiększyć zaangażowanie, co przekłada się na korzyści dla reklamodawców. Wykorzystanie danych demograficznych, lokalizacyjnych oraz informacji o aktywności pomaga im dostarczać spersonalizowane treści, utrzymujące naszą uwagę.

Zastosowanie wspomnianych algorytmów w analizie danych behawioralnych i językowych umożliwia identyfikację problemów zdrowotnych, w tym tych związanych ze zdrowiem psychicznym. Program dopasowuje treści na tablicy Instagrama czy Facebooka, żeby podać na tacy kuszące rozwiązania na towarzyszące nam – wg danych – problemy: samotność czy lęk. Jednak nie mamy pewności, że te informacje są rzetelne. Poza tym w mediach społecznościowych psychologiczny żargon często wykorzystuje się w celach komercyjnych. Ważne terminy bywają nadużywane, przez co sugerują fałszywe przekonanie o prostych sposobach na dolegliwości zdrowotne.

Musimy mieć świadomość, że informacje znalezione w Internecie czasem zawierają nieprecyzyjne lub fałszywe informacje i nie zawsze da się łatwo zweryfikować ich źródło. Radzenie sobie z życiowymi przeszkodami wymaga zaangażowania i odpowiedniej wiedzy. A tę posiadają jedynie specjaliści wykształceni w dziedzinie psychologii. Jeśli już korzystamy z porad publikowanych w mediach społecznościowych, upewnijmy się, że ich autorzy to prawdziwi eksperci.

Warto przeczytać:
Czy 50 lat to starość? Czy to dużo? Na zdjęciu uśmiechnięta, dojrzała kobieta po 50-tce.

Czy 50 lat to już starość? Nie!

Osiągnięcie pięćdziesiątego roku życia często budzi mieszane uczucia i prowokuje do refleksji nad własnym życiem. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, czy…

Miłość do samego siebie – czy na pewno wyzwala?

Miłość własna określana z angielskiego terminem self-love odnosi się do dbałości o własny dobrostan i szczęście. Pop-psychologia bardzo często ją głosi. Koncepcja wydaje się współczesnym zjawiskiem, ale ma korzenie w filozofii starożytnej. Już Arystoteles czy św. Tomasz z Akwinu poruszali tematykę troski o siebie. W dobie mediów społecznościowych treści promujące self-love zdobywają ogromną popularność. Profile zajmujące się promocją zdrowych postaw i psychoedukacją często publikują grafiki z hasłami zachęcającymi do stawiania własnych potrzeb na pierwszym miejscu.

Teoria mówi, że miłość własna nie oznacza tego samego, co z egoizm i powinna prowadzić do zdrowego rozwoju osobistego. Jednak w praktyce nieustanne podkreślanie znaczenia własnych potrzeb komplikuje inne aspekty życia. Popularyzatorzy pop-psychologii nierzadko pomijają znaczenie relacji międzyludzkich lub wspominają o nich, ale bagatelizują.

Zjawisko self-love pozornie stanowi drogę do osobistego szczęścia, ale w rzeczywistości prowadzi do błędnych ścieżek. Zdarza się, że materiały promujące self-love mylą miłość do siebie z narcyzmem. A przecież to myślenie o sobie w sposób przesadzony, któremu towarzyszy oczekiwanie specjalnego traktowania. Taka postawa nie ma nic wspólnego ze długotrwałym szczęściem, bo wpływa negatywnie na otoczenie. Wywołuje konflikty w relacjach z innymi, co działa destrukcyjnie na poczucie. Nawet praktyki mindfulness, z założenia wspierające osiąganie równowagi i skupienia na teraźniejszości, niekiedy przyczyniają się do pogłębiania postaw narcystycznych.

W Polsce wciąż silne są stereotypy dotyczące ciężkiej pracy i poświęcenia, dlatego przypominanie o znaczeniu self-love ma swoje uzasadnienie. Tyle że pop-psychologiczne hasła zachęcające do myślenia wyłącznie o sobie – stosowane nierozważnie – mogą prowadzić do nieoczekiwanych konsekwencji. Prawdziwe szczęście odnajdziemy w harmonii między dbaniem o siebie a troską o innych.

Nie zawsze możesz być, kim chcesz

Fenomen tzw. patocoachingu wywołuje mieszane uczucia i kontrowersje. Obiecywanie złotych gór pięknymi hasłami dobrze się sprzedaje. Niestety puste frazesy nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Jednak nie brakuje coachów i samozwańczych „trenerów życia”, którzy chętnie je głoszą.

Pierwsza podstawowa rzecz: unikać mediów! Badania dowiodły, że po wybuchu pandemii Covid-19 ci, którzy intensywnie śledzili media społecznościowe, mieli większe problemy psychiczne niż ci, którzy się nie angażowali. (…) Przekonanie, że potrzebujemy natychmiastowego wsparcia, jest wynikiem oddziaływania marketingu środowiska terapeutów.

Dr Tomasz Witkowski, badacz psychologii społecznej, wywiad dla holistic.news

Jednak pomimo sceptycyzmu patocoaching wzbudza również poważniejsze dyskusje wśród naukowców. Głównie w zakresie wpływu takiego „nauczania” na ludzi. Specjaliści wyrażają obawy, że nieustanne wmawianie ludziom, iż mogą osiągnąć wszystko, frustruje i rozczarowuje, zwłaszcza gdy cele wydają się nieosiągalne. Efekt? Liczne szkody emocjonalne, zamiast korzyści. Nieustanne zachęcanie do niezależnego odkrywania i realizowania własnego „ja” ma swoje ciemne strony.

Powszechne mity promowane przez pop-psychologię

Założenie, że jedynie 7% znaczenia przekazu komunikacyjnego stanowią słowa, a pozostała część to ton głosu i mowa ciała, to szeroko rozpowszechnionym przekonanie – fałszywe przekonanie. Pogląd ten nie znajduje potwierdzenia w rzetelnych badaniach naukowych. Pochodzi on z eksperymentu przeprowadzonego w latach 60. XX wieku przez Alberta Mehrabiana, który badał wpływ niewerbalnych sygnałów na odbiór komunikatu. Wyniki te dotyczyły bardzo specyficznych warunków komunikacyjnych i nie należy ich uogólniać i łączyć ze wszystkimi formami interakcji. W rzeczywistości znaczenie słów jest znacznie większe, zwłaszcza w kontekście przekazów o wysokim stopniu skomplikowania.

W zakresie uczenia się i przyswajania wiedzy istnieje przekonanie o istnieniu różnych stylów zdobywania wiedzy, związanych z dominacją określonych zmysłów. Teoria ta, choć niezwykle popularna, nie znajduje potwierdzenia w solidnych badaniach naukowych. Sugeruje ona, że jedni ludzie uczą się najlepiej poprzez obserwację (wzrokowcy), drudzy poprzez słuchanie (słuchowcy), a jeszcze inni poprzez dotyk i ruch (czuciowcy i kinestetycy). W praktyce efektywne uczenie się zależy od wielu czynników, a zróżnicowanie bodźców sensorycznych daje korzyści wszystkim, niezależnie od rzekomych preferencji.

Podobnie mit o dominacji prawej lub lewej półkuli mózgowej w zależności od typu wykonywanej działalności stanowi jedynie uproszczenie. Fakt, różne obszary mózgu specjalizują się w różnych funkcjach, ale współpraca obu półkul jest niezbędna dla pełnego i efektywnego przetwarzania informacji. Teoria ta bywa wykorzystywana przez pop-psychologię jako wyjaśnienie różnic w indywidualnych zdolnościach, tyle że nie odzwierciedla złożoności funkcjonowania mózgu.

Inne mity pop-psychologii ciekawie omówiono w poniższym filmie:

Mity pop-psychologii: krótki film z 2022 roku, który w większości pozostaje aktualny

Bezrefleksyjne rozpowszechnianie pop-psychologicznych mitów prowadzi do nieporozumień i błędnych przekonań na temat procesów uczenia się i komunikacji międzyludzkiej. To z kolei skutkuje nieefektywnymi metodami nauczania i nieadekwatnymi oczekiwaniami wobec zdolności innych osób. Każdy człowiek jest zdolny do nauki i rozwoju życiowego, a klucz do sukcesu to dostosowanie metod edukacyjnych do indywidualnych potrzeb i możliwości, a nie opieranie się na niepotwierdzonych teoriach.

  • Kategoria:
    Edukacja
  • Data publikacji:
    22 czerwca, 2024

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *